Na którymś wyjeździe byłem świadkiem, ja najbardziej cichy i nieśmiały ziomek dowiedział się, że cała wierchuszka musi pilny kilkugodzinny wyjazd odbyć, więc on tymczasowo przejmuje dowodzenie. Grzecznie się ukłonił, pokornie decyzję przyjął, odczekał, aż „wóz dowodzenia” zniknie w oddali, po czym uśmiechnął się mrocznie i, pierwszy chyba raz w życiu głos ponosząc, orzekł, co następuje: „TERAZ JA TU RZĄDZĘ, DRANIE!”. To tak mi się skojarzyło.

Gratuluję także. Owszem, sami wybraliśmy, ale gdyby nie moja interwencja i prośba o głosowanie, to byśmy nie mogli poparcia wyrazić, o!